Marianne

środa, 23 października 2019



Czasami przychodzą takie chwile, że nie ma się ochoty na dosłownie nic. Oglądanie seriali, czytanie czy inne czynności, które wcześniej sprawiały nam przyjemność. Co robię w takich momentach? Zazwyczaj bezmyślnie przeglądam Youtube. Tak było również ostatnio. W polecanych pojawił mi się pewien zwiastun nowego serialu na Netflixie. A jako że bardzo lubię dodawać produkcje do mojej listy koniecznych do obejrzenia, to go również dodałam. Jednak na początku, oczywiście, zainteresowałam się zwiastunem. Czy po nim miałam ochotę obejrzeć Marianne? Zdecydowanie nie. A szczególnie nie samotnie. Od samego początku owy horror wydawał mi się zbyt przerażający. Jednak w momencie gdy miałam towarzystwo, odważyłam się włączyć pierwszy odcinek. Czy żałuję?

Główną bohaterką jest pisarka powieści grozy, Emma Larsimon (Victoire Du Bois). Dzieła wywodzące się spod jej pióra odnoszą ogromne sukcesy na całym świecie. Tylko Emma wie, co tak naprawdę było inspiracją do popularnej historii, którą stworzyła. Bowiem przez pisanie chciała się ona pozbyć demonów, które nękały ją w dzieciństwie. Problem pojawia się, kiedy owe zło zaczyna się urzeczywistniać, a kobieta nie ma innego wyboru, niż powrót do swojego rodzinnego miasta. Czy uda jej się przezwyciężyć raz na zawsze koszmary z dzieciństwa? Czy ma na tyle siły i odwagi, aby spojrzeć w oczy Marianne?

Jestem naprawdę wielką fanką horrorów. Wolę jednak slashery, filmy paranormalne unikam. Dlaczego? Cóż, jestem dość strachliwa i nie lubię się bać. Trochę paradoks, prawda? Jednak skomplikowanie to moje drugie imię. Mimo to, zauważyłam, że coraz częściej zaczynam się przekonywać do motywów duchów i paranormalnych zjawisk. Wolę je oglądać z kimś, ale to i tak duży progres. Może niedługo uda mi się zabrać za Paranormal Activity, które wręcz unikam jak ognia. Skupmy się jednak na Marianne. Czy jako osoba o psychice nieodpornej na wszelaki strach miałam chwile lęku? Oczywiście. Tak jak wspominałam, już sam trailer mnie przeraził i byłam pewna, że tego nie obejrzę, chociaż miałam ochotę. Czy do dzisiaj się boję czasem zasnąć? Jak najbardziej. Jednak patrząc na Marianne obiektywnie...nie uważam, że jest to najstraszniejsza produkcja, jaka istnieje. W granicach tolerancji.

Muszę zdecydowanie pochwalić postać Emmy. Nie jestem fanką głównych bohaterów, najzwyczajniej w świecie mnie irytują i w horrorach mam nadzieję, że w końcu się ich pozbędą (ironia, jak dobrze wiemy, nigdy tego nie robią). Tym razem było inaczej. Kibicowałam od początku do końca jej i wszystkim, którzy ją wspierali. Szczególnie polubiłam Camile (Lucie Boujenah) oraz Aurore (Tiphaine Daviot). Z jakiego powodu? Raczej nie były jakieś wyjątkowe, za to oddane Emmie i odważne. Nigdy nie potrafiłabym zachować się tak jak Aurore.

Muszę się ze skruchą przyznać, że mam ogromny dystans do produkcji innych niż te amerykańskie i brytyjskie. Francuskie chyba mnie jeszcze nie zawiodły, także dziękuję Marianne, że również tego nie zrobiła. Najbardziej odpychają mnie filmy polskie, chociaż pojawiały się i takie, które mi się spodobały. Jednak może Wy znacie jakieś ciekawe tytuły, które mnie przekonają jeszcze bardziej? Jestem ciekawa. Albo inne zagraniczne kino, które sobie cenicie? Ze swojej strony mogę polecić Marianne, ale raczej osobom, które dopiero zaczynają z horrorami, albo mają małą odporność na straszne momenty, gdyż sądzę, że dla fanów paranormalnych zdarzeń będzie to coś...nudniejszego? Osobiście, bardzo mi się spodobała owa produkcja i liczę na drugi sezon, szczególnie po końcówce, która pozostawia twórcom ogromne pole do popisu.  

1 komentarz:

  1. suuper, może jak mi się uda to obejrzę Marianne. Czekam na kolejne posty

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life