Jenny Blackhurst – Czarownice nie płoną

środa, 9 stycznia 2019



Nie wierzę, że biologia wyznacza to, kim jesteśmy. Jesteśmy owocem kultury, nie natury.

 Będąc szczerą, książka Czarownice nie płoną nigdy nie pojawiłaby się na mojej półce, gdyby nie promocje w Empiku. Przyznaję się, jestem jedną z tych osób, które nie potrafią przejść obojętnie obok wyprzedaży, szczególnie jeśli dotyczą one książek. Pech (a może jednak szczęście?) chciał, że tyczyły się gatunków, za którymi nie przepadam. Kryminały i thrillery. Jednak ja, jak to ja, nie potrafiłam odpuścić. Tak oto wypatrzyłam historię Jenny Blackhurst oraz kilka innych pozycji.

Oczywiście, słyszałam wcześniej o owej autorce, kilka razy miałam w koszyku Zanim pozwolę Ci wejść, jednak zawsze coś mnie powstrzymywało przed kupnem. Dopiero skusiłam się na Czarownice nie płoną i szczerze? Nie żałuję i z ogromną przyjemnością sięgnę w przyszłości po inne książki pani Blackhurst.  

Na samym początku poznajemy jedenastoletnią Ellie Atkinson. Dziewczynka w pożarze straciła całą rodzinę. Co musiało czuć dziecko, któremu odebrano najważniejsze osoby w życiu? Zapewne było to dla Ellie niezmiernie trudne i nic dziwnego, że potrzebowała pomocy. Nie otrzymała jej w odpowiedni sposób, dlatego stała się cichą, tajemniczą i w niektórych momentach przerażającą postacią. Owe cechy pozwalały wierzyć innym, że była ona odpowiedzialna za śmierć swoich bliskich. W szkole wyśmiewano się z niej, dokuczano oraz nazywano czarownicą. Ellie miała jedynie jedenaście lat, więc uwierzyła we wszystkie zarzuty, które przypisywali jej miejscowi. Jedyne wsparcie miała w przybranej siostrze, Mary. 

Oparcie w drugiej osobie jest dość ważne w takich sytuacjach. Czy aż tak trudno jest wyciągnąć pomocną dłoń do człowieka, który tego potrzebuje? Narusza to naszą dumę? Sądzę, że nie. Jest to jeden z wątków, dzięki któremu historia całkowicie mnie poruszyła i gdybym mogła, sama pomogłabym tej dziewczynce. Relacje Mary i Ellie są typowo przyjacielskie, wręcz w niektórych momentach wyglądają jak bliska rodzina. Właśnie dlatego od samego początku polubiłam postać przybranej siostry, która zawsze stała murem za Ellie.

Druga bohaterka książki Imogen Reid, wraca do rodzinnego miasta wraz ze swoim mężem. Powrót do domu, w którym się wychowała jest dla niej trudny, ze względu na stosunki jakie miała z matką. Państwo Reid byli bardzo skromni, więc nie mieli innego wyboru niż przeprowadzenie się z Londynu do małego miasteczka, gdzie kobieta odziedziczyła dom po zmarłej matce. Jednak w jaki sposób drogi Ellie i Imogen się połączyły? 

Samochód, którym jechała Imogen wraz z mężem, prawie potrącił jedną dziewczynkę, która zaczepiała Ellie. Oczywiście, kto został posądzony o próbę zabójstwa? Ellie Atkinson.

Pani Reid udaje się dostać pracę w instytucji, która wspiera system pomocy psychologicznej w szkołach. Zostają jej przydzielone niedokończone sprawy pewnej kobiety, która niespodziewanie zrezygnowała z pracy i wyjechała. Podczas przeglądania papierów, dostrzega, że jedną z osób, które potrzebują wsparcia jest Ellie. Obie bohaterki bardzo się do siebie zbliżają. Imogen jest jedną z nielicznych osób, które wierzą, że jedenastoletnie dziecko nie ma nic wspólnego z czarownicami. Dzięki temu udało jej się zdobyć zaufanie dziewczynki, stały się przyjaciółkami, a Ellie kilka razy wspominała, że chciałaby, aby to Imogen była jej matką zastępczą. Jednak znajdują się osoby, którym nie podoba się bliska relacja tych dwóch. Właśnie w owym momencie mieszkańcom zaczynają się przytrafiać okropne incydenty. Czy komuś uda się powstrzymać prawdziwą tragedię, która jest wręcz nieunikniona? 

Styl pisania autorki? Jak na kryminały, bardzo lekki. Trzeba być naprawdę dobrym pisarzem, aby poruszyć tak ciężkie tematy w sposób prosty i nietrudny do zrozumienia. Pani Blackhurst wykreowała niesamowicie dobrych bohaterów i umieściła ich w klimatycznym, angielskim miasteczku.
 
Kompletnie nie spodziewałam się tego, że owa historia tak bardzo przypadnie mi do gustu. Zawsze odsuwałam od siebie takie gatunki, ponieważ uważałam, że są nudne i niewarte uwagi. Byłam w ogromnym błędzie. Zakończenie? Trzeba przyznać, zaskakujące. Jednak uważam, że nie niemożliwe do przewidzenia. Jednak to nie koniec książki jest tutaj najważniejszy. Zwróciłabym bardziej uwagę na puentę, która wynika z zakończenia. Książka porusza ważne tematy, które większości z nas nie są znane, po prostu nas nie dotyczą. Jednak na świecie są osoby, które borykają się z utrata bliskich, ciężkim dzieciństwem. Pozwalają nam zrozumieć, co jest tak naprawdę ważne. Jutro, a nie wczoraj. Czego nauczyłam się ja? Chyba najbardziej tego, że nie powinniśmy martwić się o przeszłość, której już nie naprawimy. Trudne wydarzenia, które przeszły Ellie i Imogen pozwoliły im stać się lepszymi osobami i spojrzeć optymistycznie w przyszłość. Książkę da się pochłonąć w jeden wieczór, bardzo ciężko jest oderwać się od historii, którą serwuje nam Blackhurst. Nawet jeśli nie jesteście fanami thrillerów, tak jak ja, warto zwrócić na nią swoją uwagę.






4

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life