Neil Gaiman – Księga Cmentarna

środa, 6 lutego 2019




Bądź dziurą, bądź pyłem, bądź myślą, bądź tchnieniem.
Bądź nocą, ciemnością, umysłem, marzeniem.
I wśliźnij się, usuń się, przeniknij, czym prędzej
Nad, pod, dookoła, w kąt, na bok, pomiędzy.



Dość niedawno zakupiłam kilka książek, które od razu trafiły na moją honorową półkę. Między innymi znalazła się tam Księga Cmentarna, czyli opowieść Neil'a Gaiman'a o mrocznej i ciekawej tematyce. Zacznijmy od tego, że owa pozycja jest w twardej oprawie i liczy 218 stron, czyli nie tak dużo, a jednak wystarczająco, aby napisać dobrą historię. Sama okładka, przynajmniej ta, którą dorwałam ja, jak większość dzieł Gaiman'a utrzymuje się przy czarnym tle, napisu zbudowanego z liter porozrzucanych po nim i motywu jakiegoś małego zwierzaka, a w tym przypadku pająka.

Główny bohater w zasadzie na początku nie miał imienia. Był małym niemowlakiem, który dopiero co nauczył się raczkować. Pewnej jesiennej nocy do jego domu zawitał mężczyzna, który zabił rodziców chłopaka i starszą siostrę. Zaciekawione hałasem dziecko postanawia opuścić dom, schodząc z najwyższego piętra posiadłości. Los zaprowadził go na wzgórze, na dawno zamknięty cmentarz, który nawiedzają duchy. W ostatniej chwili, gdy Morderca idzie śladem dziecka, jego matka jako zjawa wybłagała dawno zmarłą Panią Owens, by zaopiekowała się jej synem i od tej pory chłopiec został obdarzony Swobodą Cmentarza. Żywi nie widzieli go, chyba, że chciał się komuś ujawnić, mógł przenikać przez ściany i tym podobne. Mały chłopczyk został nazwany ''Nikiem'', skrótem od Nikt.

Wplecenie w historię wątku Silasa, opiekuna Nika, który załatwiał mu jedzenie, ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy też nie było głupim pomysłem. Miło czytało się fragmenty rozmowy jego i Nika, który był dla niego niemalże jak syn. Pomagał mu zrozumieć świat, uczył go, ratował z kłopotów oraz załatwiał opiekę na zastępstwo, jeśli musiał wyjechać. Przykładowo, wybranie Panny Loupescou, dalej nie wiem, kto wymyślił i jak wymawia się to nazwisko, strażnika pradawnej magii oraz członkini gwardii honorowej, zostało idealnie dostosowane do zagrożenia jakie panowało. Nie zmienia to jednak faktu, że Nikt uważał za prawdziwych rodziców Panią i Pana Owens.

Tak samo w trakcie czytania moją uwagę przykuł element walki i przewijającej się przyjaźni. Liza, czarownica, która została zabita dawno temu, mimo pochowania na niepoświęconej ziemi pomaga chłopcu w dzieciństwie, młodości, i żegna się z nim, gdy ma opuścić cmentarz. Niezwykle przypadła mi do gustu ta postać, wbrew pozorom nie ze względu na profesję, jaką kiedyś pełniła.

Wplecenie w powieść przeraźliwej kreatury zwanej Swij strzegącej skarbu Mistrza, na którego czeka też nie był nudny. Potwór używający strachu do zabijania lub straszenia ludzi, oraz jego trzy głowy wydają się przerażające. Szczególnie, gdy pomysłem na pułapkę na mordercę rodziny Nika jest... Właśnie motyw z tym ''stworzeniem''.

Sam motyw cmentarza i duchów ciągnął mnie do przeczytania tego cuda i nie żałuję. Nigdy nie wierzyłam, żeby książka mogła wywołać strach, lecz nie raz pojawił się u mnie niepokój czy obawa. Cała powieść wywarła na mnie przyjemne odczucia, mam wrażenie, że Neil trafia idealnie w mój gust. Takie klimaty właśnie kocham, mroczne, z odrobiną fantastyki i kryminału. Mimo wydania książki w 2008 roku nadal jest na czasie, wydaje się, jakby została ukazana w teraźniejszości. Chociaż w sumie 11 lat to nie jest jakiś długi okres. Ha, to prawie całe moje życie... Uważam, że książka spokojnie zajmie miejsce na mojej honorowej półce.

Moim zdaniem, dzieło z pewnością zasługuje na wyróżnienie i spokojny wieczór, w którym możemy zagłębić się wraz z nią w historię bohatera. Mimo, że moje zbieranie się do czytania powieści czasami leży i potrafię jedną, krótką książkę czytać przez dwa tygodnie, to na pewno przeczytałabym ją w jeden dzień.
0

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life