iZombie

niedziela, 8 września 2019



Vaughn Du Clark: Live to the max, Miss Moore. Just do it somewhere else.


iZombie to serial, który towarzyszył mi od ponad półtora miesiąca. Pięć sezonów akcji po trzynaście odcinków, każdy po 44 minuty. Wybrałam go z rekomendowanych, gdzie chyba znalazł się przypadkowo, gdy Netflix proponował mi inne seriale typu Lucyfer, którego pierwszy odcinek obejrzałam dosłownie cztery pierwsze minuty. 

Zacznijmy więc od początku. Olivia, lub Liv, jak ją większość nazywa, Moore była studentką medycyny i zawsze chciała zostać kardiologiem. Niestety pewnego razu postanawia wybrać się na imprezę na jachcie, gdzie zostaje zadrapana przez... jak sam tytuł mówi- zombie! Od tej pory jej życie się wali, ponieważ zrywa zaręczyny, by nie zarazić narzeczonego wirusem, zaczyna pracować w kostnicy, gdzie ma stały dostęp do mózgów (Nie mogła raczej zostać kardiologiem nie mając niemal ciśnienia i z sercem bijącym sześć razy na minutę.) itp. Ktoś zadałby pytanie- Co na to jej szef, że znikają mózgi? Jej szef jak i jej przyjaciel, Ravi Chakrabarti, od początku jest jej pierwszym sojusznikiem. W dodatku Clive Beabinoux wykorzystuje wizje wspomnień, jakie dostaje Liv po mózgu, do tropienia przestępców. I w sumie uważa ją po prostu za wieszczkę, która ma tak zwane trzecie oko do tego. I tak przez pięć sezonów główni bohaterowie zmierzają się z przysłowiowym złem. Peyton, Clive (którego partnerem została Liv w śledztwach kryminalnych), Major, Ravi i Liv niemal zawsze mają kłopoty- i co dziwne, nad wyraz często uczestniczył w nich Blaine DeBeers.

Sam zamysł serialu- byłam nastawiona naprawdę sceptycznie, że będzie to kolejny The Walking Dead, gdzie zombie to bezmózgie potwory zżerające człowieka żywcem. Nie. W iZombie wszystko zostało dosłownie przemyślane. Zombie wyglądają niemal jak normalni ludzie- co mnie ucieszyło. Po prostu są strasznie bladzi i ich włosy stają się białe. W niektórych momentach odpala im się tak zwany ''Full zombie mode'', przez co zachowują się jak rasowe zombie. Superszybkie, supersilne i z czerwonymi oczami. To był najlepszy zamysł jaki można chyba było zrobić!

Aktorzy zostali wybrani pod swoje postacie- i jak dla mnie większość była strzałem w dziesiątkę. Rahul Kohli idealnie odegrał naukowca, fanatyka zombie z wielkim poczuciem humoru. Malcolm Goodwin perfekcyjnie odegrał policjanta, który chce wspiąć nie na szczyt. Wraz z Rose McIver rozwiązywali sprawy sprawa po sprawie, przyskrzyniając przestępców. Działali na zasadzie jedno mówi, drugie robi w większości przypadków.

Mój ulubiony bohater, pod ten punkt muszę podpiąć dwie fikcyjne postacie. Na pewno jest to Ravi- jego poczucie humoru idealnie trafiło w mój gust. Często był lekko strachliwy, ale dodawało mu to uroku, To on jako pierwszy okazał wsparcie Liv, gdy inni nie wiedzieli o jej byciu zombie. Drugim bohaterem jest... No cóż, Chase Graves, jeden z komandorów firmy Filmore-Graves. Pojawia się dopiero w trzecim lub czwartym sezonie, więc nie można tu nic napisać, by nie było to spoilerem do serialu, czego strasznie żałuję. Ale byłam przerażona i strasznie smutna, gdy reżyserzy taki los mu wybrali.

Przez wszystkie pięć sezonów irytował mnie Major, były narzeczony Liv. Niby był dobrą postacią, ale jednak nie podpasował mi charakterem. Wiecznie pewny siebie i przystojny facet. Mimo to, kochał Liv i czuję się lekko winna, przypisując go do tego podpunktu. Powinnam raczej wstawić tu kogoś, kto z natury był zły, ale... Jakoś większość złych bohaterów polubiłam, a on mi się napatoczył i został nielubianym.

Mimo faktu, że serial jest podpięty do kategorii kryminalnych z elementami horroru- ja tego nie odczułam. Mało tego- przez większość odcinków śmiałam się z humoru bohaterów, czy charakteru, jaki przyjmowała Liv po zjedzeniu mózgu. No przepraszam, ale rumuńska prostytutka, która odcinek później skopała tyłek mistrza kung fu tym samym sposobem walki była raczej zabawna.

Cóż można powiedzieć o Soundtrack'u. Na pewno zwróciłam uwagę na muzykę z intra, która ni cholery nie pasowała do niego klimatem, ale można by do niej potańczyć. Nie żebym próbowała- broń boże! Nie chciałabym złamać nogi na start roku szkolnego. W każdym razie reżyserzy postarali się, żeby muzyka podkreślała sytuację- i wyszło im to nadzwyczaj dobrze. 

I w ten sposób przechodzimy do meritum- do głównej opinii. Serial jest może dla niektórych długi, fakt, ale jest naprawdę warty obejrzenia. Fabuła nie jest nudna, jak w niektórych serialach (I wcale nie mówię tu o Flashu, którego próbuje obejrzeć od ponad dwóch miesięcy) a sami bohaterowie barwni i jeden się różni od drugiego diametralnie. Mimo, że jest to kryminał to byłabym w miarę pewna, że większości oglądających by się spodobał.
0

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life