Sarah Henning — Wiedźma Morska

środa, 3 kwietnia 2019



Widząc Morską wiedźmę w Zapowiedziach na stronie empiku wiedziałam, że muszę ją mieć. Cierpliwie czekałam na jej premierę i tak oto trafiła w końcu na moją półkę. Jestem wielką fanką fantastyki oraz historii związanych z czarownicami, więc wydawała się to powieść idealna dla mnie. Jednak muszę przyznać, że strasznie się rozczarowałam. Spodziewałam się po niej czegoś więcej.

Powieść jest o trójce przyjaciół: następcy tronu  Niku, dziewczynie obdarzonej magicznymi mocami  Evie oraz Annie, która utonęła. Evie musi ukrywać przed wszystkimi  nawet przed przyjaciółmi - swoje umiejętności. Osoby takie jak ona nie są mile widziane w Havnestadzie. Po śmierci przyjaciółki Evie była załamana, odizolowała się od świata. Udało jej się wyjść z tego stanu dzięki Nikowi, który po tej tragedii stał się jej bliższy. Nie wszyscy pochwalali ich relacje przez różnice w ich pochodzeniu, lecz im to nie przeszkadzało. Podobnie jak kuzynowi Nika  Ikerowi, który stara się o serce Evie... Jednak czy intencje księcia znanego z miłosnych podbojów są szczere?
Pewnego dnia Evie spotyka dziewczynę podobną do jej zmarłej przyjaciółki Anny... Ale czy na pewno martwej? 

Bardzo spodobał mi się pomysł na historię, jednak pojawia się tutaj wiele motywów, które niestety ją psują. Widać tu wiele nawiązań do bajek, w szczególności do Małej syrenki. Wygląd wiedźmy morskiej przypominający Urszulę, opisane życie Anny po "utonięciu" przypomina podwodne życie Arielki. Zabranie głosu młodej syrenie w zamian za nogi, aby mogła spotkać się ze swoim ukochanym księciem... Można powiedzieć, że jest to właśnie historia o tym jak "powstała" Urszula. Najbardziej boli mnie tutaj motyw baśniowego pocałunku prawdziwej miłości. Bardziej oklepanego motywu nie można już było dać... Nie czepiałabym się, gdyby właśnie taki cel miała autorka – pokazanie powstania czarnego charakteru – jednak nie znalazłam w książce o tym wzmianki. Jednak jeżeli zapomni się na chwilę o tych nawiązaniach... Jest to dobra książka (jednak momentami nudna), która mówi o przyjaźni, miłości, poświęceniu, a także zemście.

Oprócz ciekawego pomysłu, podobają mi się tutaj wtrącenia wydarzeń z przeszłości. Są bardzo dobrze wplecione w fabułę i wiele czytelnikowi wyjaśniają. Na plus także przemawia styl autorki, dzięki któremu książkę czytało mi się mimo wszystko przyjemnie. Nie była ciężka i nie męczyłam się z nią za długo.  

Bardzo zawiodła mnie "magia" w tej powieści. Liczyłam, że Henning wykaże się tutaj większą kreatywnością, finalnie okazała się jednym, wielkim rozczarowaniem. Wywołanie burzy? Wyczarowywanie sukienek? Błagam, litości... Już w niektórych bajkach dla dzieci jest to bardziej rozwinięte niż w tej książce.  

W większości poboczni bohaterowie są dla mnie pozbawieni sensu. Jedyną postacią, którą mogłabym wyróżnić, która chociaż trochę zasłużyła na odrobinę sympatii, była ciotka Hansa. Co do głównych postaci... Jak na początku lubiłam Evie czy Ikera, to z każdą kolejną stroną tej sympatii ubywało. Evie okazała się być strasznie naiwna i głupia, a Iker... Do niego to brak mi słów... Do Nika od początku do końca podchodziłam neutralnie, jak dla mnie nie wyróżniał się niczym od innych, a Anna... Jej się po prostu nie da lubić.

Jeżeli komuś podobają się nawiązania do starych bajek, to książka na 100% zwrócić jego uwagę w sposób pozytywny. Mi nie przypadła do gustu z tego względu, że spodziewałam się po niej czegoś innego... Nie bajkowej opowieści, tylko historii o prawdziwej, morskiej wiedźmie, siejącej spustoszenie na głębokich wodach, budząca postrach wśród marynarzy... A przede wszystkim oczekiwałam więcej magii, ciekawych zaklęć – nie takiej jak została tutaj przedstawiona. Gdyby autorka odeszła od Małej syrenki, dała się ponieść kreatywności i popracowała trochę nad charakterami postaci książka byłaby wspaniała.
1

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life