Jeanne Ryan — Nerve

środa, 28 sierpnia 2019



Dowiedzieliśmy się czegoś bardzo ciekawego o sławie.
Najbardziej pragną jej ci, których nikt nie chce oglądać.
W końcu, po kilku miesiącach udałam się do biblioteki. Jako, że na swoich półkach nie mam już miejsc, a aktualnie nie miałam ochoty na żadną książkę ze swojego zbioru, postanowiłam się przejść i wypożyczyć coś ciekawego. Nie chciałam czytać niczego poważnego, wolałam się odrobinę "odmóżdżyć", więc trafiłam do działu dziecięcego i młodzieżowego. Kompletnie nie umiałam się w nim odnaleźć, pomogła mi bibliotekarka. Z jej pomocą w ciągu minuty stałam z trzema pozycjami. Na początku wzięłam się właśnie za Nerve. Już dawno słyszałam o owej książce, ale nie ciągnęło mnie, aby ją przeczytać, czy chociażby obejrzeć film na jej podstawie. Czy uważam, że jest to lektura obowiązkowa?

Zacznijmy może od fabuły. Vee jest zwyczajną nastolatką. Niczym nie wyróżnia się z tłumu. Ma popularnych znajomych, jednak sama zazwyczaj stoi w cieniu, za kurtyną, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. W pewnym momencie ma tego dość i w końcu jest gotowa wyjść na scenę. Waha się, jednak dołącza do znanej internetowej gry, Nerve. Wykonuje zadania, za które otrzymuje wymarzone nagrody, a towarzyszy jej przystojny Ian. Po prostu cudownie, nieprawdaż? Co może pójść nie tak? Bardzo, bardzo dużo.

Co do historii, nie powinnam narzekać, przecież sama chciałam coś typowego i niewymagającego myślenia. Jednak po przeczytaniu owej pozycji zaczęłam się zastanawiać, czy mi to pasuje? W ostatnim czasie wolę się skupić na poważniejszej lekturze, ale to nie znaczy, że nie mam zamiaru wracać do młodzieżówek. Marzy mi się jakaś dobra historia dla nastolatek, która nie będzie taka banalna i w którymś momencie mnie zaskoczy. Może uda mi się kiedyś na nią trafić. Nerve raczej nie zalicza się do owej kategorii. Każdy zwrot akcji jest do przewidzenia, nawet gdy się na nim nie skupiasz. Żadnego zaskoczenia, nawet na sam koniec. Po przeczytaniu miałam takie Meh, okej? i od razu przeszłam do kolejnej pozycji, którą wypożyczyłam.

Bohaterowie niczym się nie wyróżniali. Możecie teraz wziąć pierwszą książkę młodzieżową, która leży obok was i znaleźć w niej identyczne postacie. Nie miałam okazji utożsamić się z żadnym z nich, małą sympatią obdarzyłam jedynie Tommy'iego. Nie miał jakiegoś szczególnego charakteru, ale jako jedyny mnie nie denerwował. Ian? Przystojny, idealny, pomocny chłopak. Można by się zakochać, ale zabrakło mu tego czegoś, co zazwyczaj posiadają książkowi przystojniacy. Vee i jej przyjaciółka Syd. Wydaje mi się, że autorka nie do końca wykorzystała potencjał swoich bohaterów. Szczególnie jeśli chodzi o Syd. Mogła stworzyć naprawdę dobrą postać literacką. Czy to samo tyczy się Vee? Nie wiem, nie potrafię się do niej przekonać. Strasznie mnie denerwowała i wiele razy przewracałam oczami, czytając o poczynaniach tej dziewczyny. Raczej byśmy się nie zakolegowały.

Jedyne co mi się podobało w książce (tak, są tu plusy, yeah) to motyw gry. Gdybyśmy się nad tym bardziej zastanowili, zauważylibyśmy, że większość mediów społecznościowych działa na podobnej zasadzie. Ile osób stało się rozpoznawalnych tylko dlatego że zrobiło coś kontrowersyjnego i często nieodpowiedniego? Internet jest niebezpiecznym miejscem, w którym wszystko zostaje. Każde nasze słowo, zdjęcie, dane. Właśnie Nerve pokazuje, jakie mogą być tego konsekwencje. Ile ludzie są w stanie się o nas dowiedzieć tylko przez facebooka czy instagrama. Morał jest taki, żeby uważać co się umieszcza na danych portalach i zastanowić się nad tym dziesięć razy. Jeanne Ryan pokazuje młodych ludziom, którzy nie zdają sobie sprawy z tym niebezpieczeństw prawdziwą stronę tego, z czym mamy do czynienia na co dzień. To właśnie jest w tym fajne i warte uwagi.

Czy polecam ową pozycję? Wydaje mi się, że dla nastolatków, owszem. Mimo, że mi nie przypadła do gustu, dla niektórych może być naprawdę pouczająca i wciągająca. Pewnie gdybym przeczytała ją jakieś trzy lata temu, byłabym zachwycona. Jednak patrząc na ostatnio czytane przeze mnie pozycje, raczej nie zrobiła na mnie efektu wow, niestety. Jeśli jednak nie chcecie zagłębiać się w ową pozycję, możecie zerknąć na jej ekranizację. Sama waham się czy to zrobić i myślę, że jeśli naprawdę nie będę miała co robić, skuszę się na film. Jednak nie nastąpi to prędko. 

2 komentarze:

  1. Książki nie czytałam, ale za to oglądałam film. Nie był zły, chociaż wielkiego wrażenie też na mnie nie zrobił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałam ją przeczytać przez wątek tej gry. Ba! Ja nawet ją kupiłam, a zazwyczaj korzystam z bibliotek (co prawda w żadnej nie było, ale nie mogłam już więcej czekać), ale koniec końców moje odczucia były podobne do Twoich, dość przeciętna pozycja. :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life