Alvin Schwartz — Upiorne opowieści po zmroku

środa, 18 marca 2020


Na pewno większość z Was, która słyszała o tym tytule, raczej wiąże go z filmem. Nie bójcie się, ja też tak mam. Pierwsze zwiastuny widziałam ponad osiem miesięcy temu? Produkcja wydawała mi się dość przerażająca, ale jednak... chciałam zobaczyć ją w kinie. Niestety, jakoś o tym zapomniałam i nie wybrałam się na premierę. Przypomniałam sobie dopiero podczas transmisji na żywo jednego streamera, który opowiadał, że był na filmie i bardzo mu się podobał. Niestety, ja nie widziałam go do dzisiaj, gdyż chyba na żadnej platformie nie jest dostępny. Pewnego dnia, przeglądając stronę mojej ulubionej księgarni, natrafiłam na owy tytuł. Wahałam się, jednak nie odnalazłszy nic ciekawszego, postanowiłam ją kupić. Czy było warto?

Z tego co kojarzę (ale pewna nie jestem, zwiastun widziałam dawno temu), film ma określoną fabułę. Przerażające postacie z książki zaczynają nawiedzać bohaterów. Jak jest natomiast u Alvina Schwartza? Cóż, jest to zbiór krótkich historyjek. Czy się zawiodłam? Bardziej chyba zaskoczyłam. Dawno nie czytałam czegoś takiego, moimi ostatnimi przyjaciółmi była Zbrodnia i kara oraz Lalka. Także miła odskocznia. Ciężko tu więc mówić o ogólnej fabule. Książka jest podzielona na różne kategorie. Po straszne, o duchach, nastolatkach, a kończy się na tych zabawniejszych, co też jest dość ciekawe. Autor chce rozluźnić odrobinę atmosferę i mu się to udaje.

Zawsze w recenzjach piszę o bohaterach. Niestety, tym razem nie jest to możliwe. Ciężko poznać lepiej jakąś postać, skoro czytamy o niej tylko na 3-4 kartach. Wspomnę jednak o samych historyjkach. Już sam początek jest... dość ciekawy. Nie to że jakoś straszny, ale bardzo dziwny. Mam takie same odczucia jak czasem zdarza mi się przeczytać jakieś typowe creepypasty. Nie boisz się, ale masz dziwne uczucie. Ciężkie do określenia.

Muszę wspomnieć o jednej rzeczy, która zasługuje na uwagę. W sumie o dwóch. Jednak zacznijmy od tej. Obrazki. Dość częste ilustracje, prawie na każdej stronie. Zdecydowanie nadają klimat, kilka nawet mnie przeraziło, a to bardzo ciężkie, jeśli ja już spokojnie potrafię jeść obiad podczas oglądania zombie w The Walking Dead. Mało rzeczy umie mnie obrzydzić, przysięgam. Ilustratorowi odrobinę się to udało, także gratuluje. Specjalne wyróżnienie dla Stephena Gammella, niesamowita robota.

Plus dla autora za to, że na końcu możemy odnaleźć wiele ciekawych artykułów i książek, z których prawdopodobnie czerpał inspiracje. Wspomina on również skąd pochodzą niektóre z nich, chodzi tu o legendy i wierzenia. Moim zdaniem jest to ogromny, ogromny plus. Z chęcią zapoznam się z genezą niektórych historii, gdyż nie ukrywam, uwielbiam takie klimaty.

Podsumowując, czy jednak polecam? Myślę że tak, szczególnie teraz, kiedy mamy dość dużo wolnego czasu. Nie jest to raczej jakaś cięższa pozycja, raczej lekka (odrobinę dziwna i może dla niektórych straszna?) na jeden wieczór. Pamiętajcie, warto sięgnąć po książkę oraz zostać w domu! Prawdopodobnie w tym tygodniu na naszym blogu pojawi się jeszcze jeden post z propozycjami, co ciekawego można porobić podczas wolnego.

#Zostańwdomu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life