Jean Teule —Trujący Anioł

czwartek, 21 listopada 2019



 Na powieść "Trujący Anioł" trafiłam przypadkiem, przeglądając dostępne książki w bibliotece miejskiej. Sam opis brzmiał dość skrycie i tajemniczo, ale jednak coś mnie do niej ciągnęło. Wydawała się… inna, co brzmi może głupio, ale jako jedyna mi podpasowała.

Hélène Jégado, zwana Piorunicą, bez konkretnego powodu pozbawiła życia dziesiątki osób ze swego otoczenia. Jakie sekrety skrywała jej głowa, która 26 lutego 1852 roku potoczyła się do kosza ścięta gilotyną?
Było to w czasach, kiedy w Bretanii duch oświecenia i nauczanie Kościoła nie miały żadnego wpływu na ludową wyobraźnię karmioną pradawnymi legendami. Wieczorami w wiejskich chatach snuto opowieści o podstępnych wyczynach istot nadprzyrodzonych, które obarczano odpowiedzialnością za nędzę i nieszczęścia spadające na lud. Najstraszniejszy wśród nich był Ankou, pomocnik Śmierci – jego postać właśnie zawładnęła bez reszty wyobraźnią małej Hélène Jégado. W cieniu gigantycznych menhirów dziewczynka uwierzyła, że jest wcieleniem Ankou. I dlatego czuła się zobowiązana zabić każdego, kogo spotkała na swej drodze – misję tę wypełniała z determinacją mrożącą krew w żyłach.
Hélène Jégado należy do największych seryjnych zabójców we Francji, a może i na świecie.

[Opis wydawnictwa] 

Nigdy nie byłam mocno wierzącą osobą, lecz sam motyw wcielenia Ankou mnie zaciekawił. Pierwszy raz słyszałam o wysłanniku śmierci o takim imieniu, a jak dla mnie brzmi ono interesująco. Szczególnie, gdy jakaś Bretanka się w niego wcieliła w dość młodym wieku. Cała książka opowiada nam o niektórych z podróży bohaterki i jej końcowych losach. Opowiada o miłości ludzkiego wcielenia Ankou i jego skrzypiącym wózku i ofiarach. W książce zaznaczonych i opisanych jest ok. 36 morderstw, lecz pewnie było ich jeszcze więcej. 

Fabuła nie uwzględnia zbytniego poznawania ofiar, czy też osób towarzyszących Helene. Poznajemy jedynie ją samą, jak z jednej strony jej uczucia są wyniszczane przez własne przekonania, a z drugiej jak bezlitośnie zabija kolejne osoby. 

Najciekawszym jak dla mnie faktem była prostota - Helene zabijała po kolei ludzi czymś, co w obecnych czasach byłoby od razu wykryte i usunięte. A 150 lat temu uchodziła bezkarnie przez kilkadziesiąt lat. Ta prostość w pewnym sensie mnie dobiła, ale jest w niej jakiś urok, przez który nie potrafię uznać tej cechy za minus tej książki. 

Mimo, że lektura wydawała mi się ciężka do przeczytania i dość złożona, czytało mi się szybko, jak mordowane były kolejne osoby. Brzmi to okrutnie, ale niestety taka jest prawda. Chociaż ostatnie kilkadziesiąt stron było dość skomplikowanych, to dalej ta książka była dla mnie strzałem w dziesiątkę! 

Podsumowując - ta powieść naprawdę mnie wciągnęła i poważnie zaczynam myśleć, czy nie przeczytać więcej z tego gatunku. Dobra jest na jeden wieczór - wątpię, czy starczyłoby jej na więcej. Podboje bretanki myślę, że skierowane są do osób dorosłych, lub młodzieży, co chyba jest rzeczą oczywistą. Niemniej jednak - serdecznie ją polecam! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life