Adam Silvera — More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie

niedziela, 29 września 2019


–Jakieś preferencje?
–Ostatni rząd, nie pytaj dlaczego–odpowiadam.
–Dlaczego?
–Odczuwam irracjonalny strach przed poderżnięciem gardła w trakcie seansu,
a odkryłem, że to się nie wydarzy, jeśli nikt nie będzie siedział za mną.

Książka Adama Silvery trafiła na moją półkę jakiś rok temu. Bardzo mnie kusiła, jednak coś cały czas mnie od niej odpychało. Zdecydowałam się jednak zabrać ją na wyjazd wakacyjny z zamiarem przeczytania. Byłam pewna, że raczej mi się to nie uda, bo rzadko zdarza mi się sięgać po lektury na wczasach. Jednak jednego wieczoru, gdy akurat nie miałam co robić, wzięłam książkę, usiadłam wygodnie i totalnie przepadłam. Przeczytanie całości zajęło mi może dwa wieczory? Uważam, że dałoby się pochłonąć ją w jeden i zapewne bym to zrobiła, gdyby nie mój ograniczony czas. Mimo to, czy warto poświęcić czas na More happy than not. Raczej szczęśliwy niż nie? A może jednak odpuścić i przeczytać coś innego?

Aaron Soto to szesnastoletni chłopak, który po samobójstwie ojca nie może odnaleźć szczęścia. Niby ma cudowną, wspierającą dziewczynę, Genevieve, jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Podczas jednego spotkania z przyjaciółmi przez przypadek poznaje Thomasa, z którym się zaprzyjaźnia. Od tego czasu...wszystko zaczyna się zmieniać. Czy Aaron jest w stanie sobie z tym poradzić? Czy będzie musiał się zwrócić po pomoc do Instytutu Leteo, który specjalizuje się w wymazywaniu pamięci? A może uda mu się zaakceptować to, kim jest?

Do fabuły nie mam żadnych zarzutów. Dość oryginalna, nie przypominam sobie, żeby czytała coś w tym stylu. Byłam bardzo ciekawa jak to się skończy, a autor mnie nie rozczarował. Jednak do tego przejdę w kolejnych akapitach. Zacznijmy od początku. Często mam tak, że moim problemem jest wdrążenie się w lekturę. Muszę odłożyć książkę na jakąś godzinkę i do niej wrócić. Z More happy than not nie miałam takiego problemu. Od samego początku mnie zaintrygowała, a w szczególności motyw instytutu, który wymazuje pamięć. Uważam, że to ważny element historii, bez niego byłaby to zwyczajna młodzieżówka.

Co do bohaterów, nie można mieć pretensji do autora. Wykreował ich idealnie, ale to nie znaczy, że wszystkich dało się uwielbiać. Otóż większość znienawidziłam z całego serca. Jednak zauważalne jest to, że Adam Silvera osiągnął właśnie to co chciał. Dał nam postacie, które postępowały źle, aby pokazać Hej, tak nie należy robić. Brawo. Nie mamy ochoty utożsamiać się z Panem Wariatem i Brendanem. Tak naprawdę muszę przyznać, że sympatią obdarzyłam tylko głównego bohatera, Aarona. No i odrobinkę Genevieve, ale czuję, że czegoś jej zabrakło. Tak samo było z Thomasem. Trzymałam kciuki, żeby okazał się dobrym bohaterem, no ale... To nie znaczy jednak, że autor wykreował go źle. Wręcz o wiele lepiej, niż bym sobie wyobrażała. Do tego każdy z nich ma jakiś swój charakter, nie są to typowe, szare postacie.

Ważnym elementem, który zawsze powinien być poruszany w recenzjach, kiedy czytamy taką książkę, jest motyw tolerancji, o której bardzo lubię czytać. Nie ukrywam, iż jeśli zobaczę, że pozycja takowy posiada, nie waham się i ją biorę. Jest on dość typowy dla młodzieżówek, ale uważam, że to dobrze. Dzięki niemu uświadamiamy młodych, że wszyscy jesteśmy na równi. Tak jak pokazała to książka Adama Silvera nie da się wymazać tego, kim się urodziliśmy, większość nas nie jest po prostu wyborem. Akceptacja jest ciężka, jednak bardzo ważna. Mogłabym się rozpisać na ten temat, ale nie o to tu chodzi. Sądzę, że każdy dojdzie do odpowiednich wniosków po przeczytaniu More happy than not.

Jak zapewne się domyślacie, polecam ją z całego serca. Nie jest to typowa młodzieżówka, zakończenie idealnie to obrazuje. Nie zamierzam się nad nim rozczulać, bo boję się, że zdradzę za dużo, także powiem tylko tyle, że tego się nie spodziewałam. Autor pod koniec strasznie mnie zaszokował, nigdy bym się tego nie domyśliła. Właśnie tego szukam zawsze w młodzieżówkach. Nie lubię tych schematów, pozycji przepełnionych szczęśliwą miłością, trójkącikami miłosnymi i błahymi dylematami. More happy than not odchodzi od owych schematów w wielu płaszczyznach i dlatego zachęcam was do sięgnięcia po nią, gdyż warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life