Brittainy C.Cherry – Zawsze i wszędzie

środa, 17 kwietnia 2019


Łatwo oceniać z daleka. Fajnie spojrzeć na kogoś spoza twojego świata i stworzyć sobie założenia czy osądy wobec tej osoby. Kiedy dostrzegasz czyjeś wady, w jakiś sposób możesz usprawiedliwić swoje i stwierdzić, że są mniejsze niż innych. Ale gdy przyjrzysz się bliżej, kiedy naprawdę przypatrzysz się tej osobie, dostrzeżesz wiele podobieństw. Nadzieję. Miłość. Strach. Złość. Jak popatrzysz z bliższej perspektywy, zrozumiesz, że jesteśmy bardzo podobni. Wszyscy mamy czerwoną krew i nawet serce potwora może pęknąć. Musisz tylko pamiętać, by zmienić perspektywę.


Będąc z wami szczera, przeczytałam tę książkę jedynie ze względu na konkurs, w którym biorę udział. A przynajmniej próbuje. Zawsze i wszędzie Brittainy C.Cherry w normalnych okolicznościach nigdy nie znalazłaby się na mojej półce. Nie jestem fanką powieści romantycznych, zdecydowanie wolę fantasy, scifiction i kryminały. Byłam nastawiona, że na 100% nie uda mi się w tej książce znaleźć nic pozytywnego. Romansidła nie są dla mnie – mdli mnie od tych przesłodzonych historii, dlatego najpierw podrzuciłam książkę mojej mamie, żeby wybadała teren. Ku mojemu zaskoczeniu spodobała się, więc chcąc nie chcą i ja się za nią zabrałam. 

Każdego dnia modliłam się, żeby on znów mnie pokochał. Zostawił mnie dla innej, nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić, jak bez niego żyć. Chciałam jedynie, by do mnie wrócił. 
Ale pojawił się Jackson Emery. To miał być tylko letni romans. Zastrzyk pozytywnej energii dla pogruchotanego serca. Byliśmy dla siebie idealni, ponieważ oboje wiedzieliśmy, że nasz romans nie potrwa zbyt długo. Jackson nie wierzył w związki, a ja straciłam wiarę w miłość. Wszystko było dobrze, aż pewnej nocy moje serce zgubiło rytm. Nie spodziewałam się, że Jackson się zaśmieje, nakłoni mnie do zwierzeń, przegna mój smutek. Kiedy nasz wspólny czas dobiegł końca, moje serce nie potrafiło zapomnieć. Prosiłam o jeszcze jeden uśmiech, kolejny pocałunek, następny dotyk… Wznosiłam modły, by Jackson mógł być mój, nawet jeśli wiedziałam, że jego przeznaczeniem nie była miłość.
                                   [opis wydawnictwa]

Przyznam szczerze, że historia jest dość oklepana. Grzeczna dziewczyna i zły chłopak, niczym Piękna i Bestia, tylko, że to ona była księżniczką, a on – jak to lubili go nazywać mieszkańcy – zwykłym lumpem. Ot co zwykła historia miłosna i to dość przewidywalna. Fabuła zaskoczyła mnie jeden, jedyny raz pod prawie sam koniec. Reszta to powielane motywy jak w większości tego typu powieściach. Jednak za tym ogólnym, banalnym zarysem romantycznej historii dwóch osób kryje się coś więcej. Historia kobiety, która poroniła – nie raz, a kilka. Kobiety, która została zdradzona przez męża i najlepszą przyjaciółkę. Kobiety zniszczonej. A także historia mężczyzny zranionego przez życie. W jego duszy zamieszkał mrok, a serce dawno umarło. Mieszkańcy nazywali go potworem... A jemu to odpowiadało, sam kreował taki wizerunek. Odrzucony przez społeczeństwo. Jednym słowem – dupek. Ale czy na pewno? 

Było coś, co zauroczyło mnie w tej książce. Autorka w na pozór banalnej fabule, niesamowicie przekazała najważniejsze wartości – co sprawiło, że była mniej oklepana i  naprawdę miło mi się ją czytało (mimo, iż od tych ckliwych momentów, mnie mdliło), sprawiła, że książka na długo zostanie w mojej pamięci i stanie się dla mnie kopalnią cytatów. 

Autorka pokazuje nam, jak łatwo przychodzi nam ocenianie innych. Jak szybko stajemy się czyjąś marionetką i tracimy siebie. Jak ważne jest, żeby w świecie pełnym fałszu pozostać sobą i jak odnaleźć swoje prawdziwe oblicze. Jak często dostosowujemy się do innych, ponieważ boimy się postawić. Boimy się żyć pełnią życia. Ukrywamy ból przed innymi i zakładamy maskę, która jest dla nas wygodna. Jednak czasami maska spada... A my w końcu możemy ukazać, co naprawdę czujemy. I, że w każdym człowieku – nawet tym najpodlejszym – jest coś dobrego, tylko musimy spojrzeć na niego z innej perspektywy.

Oprócz tego, pokazuje jak duży wpływ ma na nas inny człowiek. Jak jedna osoba może obrócić całe dotychczasowe życie o 360 stopni. Często nie potrzeba nam zbędnych słów, aby nas pocieszyć... Wystarczy sama obecność. Pokazuje nam również, jak samotność i sam strach przed zostaniem samym może zmienić człowieka. 

Tematy, które poruszyła nie są łatwe do przedstawienia. Jednak Brittainy bardzo dobrze odzwierciedliła uczucia, które towarzyszyły bohaterom i niechętnie się przyznaje, ale były momenty, że w oczach miałam łzy. Zdrada, złamane serce, zazdrość, bezsilność, miłość, przyjaźń... Autorka wszystko pięknie pokazała. 

Co do samych postaci... Czytając powieść, wzbudzały w czytelniku różne emocje. Raz ich się nienawidziło, a za chwilę uwielbiało, żeby potem znowu ich znienawidzić. Grace – kobieta, która była marionetką w rękach innych – do chwili, aż odnalazła siebie. Pokazała, że można podnieść się z najgłębszego dna. Jackson – miejscowy potwór, bad boy, syn alkoholika – znienawidzony przez całe miasteczko. Od niego można nauczyć się najwięcej. Na jego przykładzie autorka pokazuje, jak nasze oceny, bez poznania historii danej osoby, mogą ranić innych. Josie – dziewczyna, która nie bała się być inna pośród tłumu fałszywych osób, postrzegała świat z innej perspektywy. Udowodniła, że prawdziwa przyjaźń istnieje. Judy – siostra Grace, wspaniała osóbka, pełna współczucia i zrozumienia. Jako jedyna z rodziny nie potępiała decyzji Grace, tylko ją wspierała. Każda z postaci uczyła nas czegoś innego, pokazywała, że wszyscy mamy swoje dwa oblicza i tylko od nas zależy, które pokażemy światu. 

Mieszkańcy Chester to tłum fałszywych osób, niby są życzliwi a plotkują o każdym za plecami. Nie interesuje ich co się dzieje poza ich społecznością. I niestety takich ludzi można spotkać w wielu małych miasteczkach w każdym kraju. Bardziej interesuje ich rozpowiadanie kłamstw na czyiś temat, niż to co naprawdę jest ważne. Ci z pozoru życzliwi i wierzący ludzie żerują niczym hieny na najmniejszych błędach. Są tacy, ponieważ również są zniszczeni, jak Grace – tylko lepiej to ukrywają. I bardzo dobrze to widać na przykładzie rodziców Grace. Przez prawie całą książę nienawidziłam matkę dziewczyny, była okropna – jednak autorka znowu tutaj pokazała, że jeśli spojrzymy na kogoś z innej perspektywy, może nas zaskoczyć. 

Czy poleciłabym tę książkę? Oczywiście, z całego serca. Mimo, iż jest to gatunek, po który sięgam raz w roku... Naprawdę pokochałam tą książkę i polecam ją serdecznie każdemu – wiele można z niej wyciągnąć wniosków. I na pewno wrócę do niej jeszcze kiedyś, żeby przypomnieć sobie, to czego się nauczyłam od autorki. 

2 komentarze:

  1. Koniecznie muszę przeczytać :) Uwielbiam książki autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę pozycję jeszcze po angielsku i mi się kompletnie nie spodobała. Chyba z tą autorką nie będziemy za sobą przepadać.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life