OtherLife

niedziela, 7 lipca 2019



Przeglądając Netflixa w poszukiwaniu czegoś na pierwszy od dawna, wolny sobotni wieczór natrafiłam na OtherLife. Po opisie film wydawał się ciekawy, opinie użytkowników również były w większości pozytywne - więc postanowiłam dać mu szansę. I nie żałuję. 

Film opowiada o młodej wynalazczyni - Ren Amari (Jessica de Gouw), która potrafi ingerować w ludzki umysł. Kreuje wirtualną rzeczywistość, zmienia przestrzeń oraz poczucie upływającego czasu. Prowadzi firmę razem z Samem (T.J. Power), który ma nieco inne plany co do ich projektu - niekoniecznie etyczne. Kobieta swoim patentem próbuje wybudzić brata ze śpiączki. Jednak jak wiadomo ingerencja człowieka nie zawsze kończy się dobrze, także tym razem nie obejdzie się bez komplikacji. 

Muszę przyznać, że ze wszystkich aktorów, którzy zagrali w owym tytule znana jest mi jedynie Jessica de Gouw, ze względu na gościnny udział w serialu Arrow. Pozostali są mi kompletnie obcy, co nie oznacza, że ich gra aktorska była kiepska - a wręcz przeciwnie, zagrali dobrze. Umieli oddać emocje towarzyszące bohaterom podczas różnych sytuacji. 


OtherLife jest australijską produkcją z 2017 roku. Za reżyserię odpowiada Ben C. Lucas, który na swoim koncie oprócz owego tytułu, ma jeszcze dwie inne produkcje, którym chętnie się przyjrzę, ponieważ recenzowany przeze mnie film był naprawdę dobry. Przeglądając informacje o scenarzystach byłam trochę zaskoczona, ponieważ były to w większości osoby, które ostatnio przy scenariuszu pracowały w latach 90 - ale mimo to świetnie się spisali. W Internecie dowiedziałam się, że film został nakręcony na podstawie książki Solitaire autorstwa Kelley Eskridge.

Film uznaje, za warty obejrzenia przede wszystkim ze względu na fabułę. Niespodziewane i zaskakujące zwroty akcji oraz ciekawy pomysł na kreowanie wirtualnej rzeczywistości, nowoczesna technologia. Pokazanie, że każdy jest więźniem swojego umysłu i tylko od nas zależy czy się wydostaniemy, czy jesteśmy otwarci na inne możliwości. Bywały na początku momenty, w których się gubiłam, ze względu na przeskoki między scenami, których chyba w 100% nie zrozumiałam. Były to przeskoki między ciągłymi wydarzeniami a jakby wywiadem/przesłuchaniem głównej bohaterki? Trochę zbędne jak dla mnie, ale dało się je znieść. Soundtrack w owej produkcji przypadł mi do gustu. Klimatyczna muzyka, idealnie była dobrana do toczącej się akcji. Jed Palmer wykonał kawał dobrej roboty! 

Jeżeli lubicie sci-fiction gorąco polecam zapoznać się z owym filmem. Nie jest to gatunek po, który sięgam często, ale bardzo przypadł mi do gustu. Uważam, że warto dać mu szansę, na sobotnie wieczory jest idealny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life